Szrot


Wśród moich licznych podróży, ;-) nie raz odwiedzałem różne dziwne miejsca.

W czasach kiedy byłem młody i naiwny, zamiast spędzać wakacje nad Polskim morzem uważałem, zresztą dość bezpodstawnie, że lepiej spróbować zadbać o siebie i swoją przyszłość próbując szczęścia na tak zwanym zachodzie.

Bywałem tedy w części zachodniej naszego zechodniego sąsiada. Ponieważ o ludzkie zajęcie nie było tam wcale łatwo, a pieniędzy też nie było za wiele, często, choćby dla rozrywki, odwiedzałem miejsca w naszym języku potocznie szrotami lub poprostu złomowiskami zwane.

Ówczesne szroty, były to place na które można było wchodzić bez żadnych ograniczeń. Tylko prze wyjściu do kasy zgłosić się trzeba było, gdzie wynoszone łupy bardzo subiektywnie oceniał właściciel lub jego pomagierzy.

Częste wizyty na szrotach w tamtym okresie czasu niewiele mi pomogły w moim obecnym hobby, a to z tego powodu, że nie miałem tedy żadnego samochodu, tzn. był on tylko w planach i nikt nie wiedział jakich cześci będzie do niego potrzeba. ;-)

A wiedzieć wam należy, że wszelakich części do zabytkowych obecnie Mercedesów było ówcześnie pełno. W szczególności do modeli W114, W115 i W116, ponieważ ogromna liczba tych samochodów była tam odprowadzana i nie budziły one niczyjego porządania.

Głównym zadaniem jakie mi pozostawało było więc odzyskiwanie dość przechodzonych radioodbiorników i radioodtwaraczy. Utarty był zwyczaj, że właściciele przed odprowadzeniem samochodu na szrot nie wyjmowali z nich niczego. Także całkiem sporo radioodbiormików znaleźć się dało, a i parę do dzisiejszych czasów zachowało się u mnie. Wielkie porządanie rozbudzają one teraz wśród niektórych amatorów, poniważ zabytkowymi w międzyczasie stać się zdążyły.

Wracając do tematu jednakże, zrobiłem wtedy parę zdjęć, które przytoczyć tutaj byłoby edukacyjnie.

Samochody najpierw parkowano sobie w całości przed kantorkiem, gdzie stali klienci, w tym i ja, mogli do woli w pierwszej kolejności interesujące detale wymontować.
Następnie pojazdy transportowano na halę gdzie pracownicy szrotu oceniali przydatność co ważniejszych podzespołów, takich jak np. silników i je tam ewentualnie demontowali.
Po tym samochody trafiały na plac, gdzie ograbiano je do czysta lub nie, zależnie od ich stanu, posiadanego wyposażenia i zapotrzebowania rynkowego na części do danego modelu.
Przy czym o ile w wypadku samochodów odprowadzonych na szrot z winy wieku lub stanu technicznego demontaż był bardzo przyjemny, o tyle w wypadku pojazdów rozbitych bywało różnie, jako że krwi potrafiło być w nich dużo. W skrajnych wypadkach chętnych do takiego łatwego łupu nie było w ogóle.

Poniższe zdjęcie miejsce zwane placem przedstawia:


Należy zwrócić uwagę, że jest to zdjęcie zrobione na wczesnym etapie wypełniania placu, ponieważ wraki docelowo były ustawiane na trzech poziomach. Na następnym zdjęciu przedstawiono, znajdujące się na parterze zwłoki Opla Rekorda, który już wtedy (1990) za pojazd zabytkowy mógł uchodzić.

Przed wywieziemiem do huty, samochody były gniecione przez jakąś maszynę, co by ich więcej na przyczepę się zmieściło. Miejsce kaźni, oraz sam proces (tu w wykonaniu koparki), na następnych zdjęciach zobaczyć można.


Serce się tylko krajało jak takiemu losowi poddawane były nie tylko przeciętne samochody, ale także limuzyny Mercedes S-klasse V8... 450... lub inne bardzo ciekawe pojazdy.

Powrót



2001,2005,2007©Szymon Dowkontt. Wszelkie prawa zastrzeżone / All rights reserved. Site Meter